Trzy formy gniewu

23 października, 2025
autorstwa: Sarna
Z perspektywy klasycznej tantry o tym kiedy gniew niszczy i osłabia, kiedy wzmacnia i uwalnia, a kiedy jest gniewem Bogini...

Kiedy myślimy o gniewie, to niemal od razu automatycznie myślimy o emocji, która jest nie tylko nieobliczalna, ale która zawsze prowadzi do przemocy, destrukcji, końca, straty, odrzucenia, zranienia, czy nawet do… szaleństwa. Zwykle myślimy, że jest tą, która jedynie niszczy i osłabia, która w równym stopniu nie przynależy każdemu i której nam kobietom czuć nie wolno, ponieważ przede wszystkim jest niekobieca.

Całe patriarchalne spojrzenie, zarówno w mężczyznach jak i w kobietach, wciąż mówi o kobiecej mocy, jeśli w ogóle używa tu słowa moc, jako umiejętności odżywiania, pielęgnowania, wnoszenia ciepła, miękkości, ukojenia, a w kontekście konfliktów – do ich łagodzenia i harmonizowania. I jest to nasza moc. Jednak przestaje nią być, gdy robimy to poprzez nadmierne uspokajanie, przytakiwanie, ugłaskiwanie, poświęcanie nawet z dobrych powodów, przypodobywanie, rekompensowanie czy mylenie receptywności z pasywnością, a zwłaszcza gdy robimy to poprzez naszą ciszę.

Faktycznie gniew jest jedynie destrukcyjny i ślepy, gdy nie mamy z jego energią, jego siłą świadomego kontaktu. Gdy po prostu nie potrafimy z nim być bez utraty swojej obecności, uważności i serca. A ponieważ zwykle nie jesteśmy uczone jak to robić, to na ogół jedynie ta jego nieświadoma forma jest nam znana. Czyli ta, którą ranimy innych, ranimy siebie, czy którą za bardzo lub zbyt często same zostałyśmy ranione. I bez innej perspektywy, w efekcie zrobimy wszystko, aby już go nie poczuć, aby go nie było, aby nie doświadczyć jego skutków ponownie. Jednak gniew to jedna z najpotężniejszych energii, obok energii seksualnej, jakiej w naszych ludzkich ciałach i życiach możemy doświadczać, i – jak każda energia – nie zniknie nigdy. Przekształci się, ale nie zniknie. I to od nas zależy w co.

Ten nieświadomy gniew wypływa z nas często jako reakcja na przeciwności czy niemożliwość otrzymania tego, co podświadomie uważamy, że nam się należy, niezależnie jakim i czyim kosztem. I czujemy złość, gdy takie właśnie niesprawdzone pragnienie czy oczekiwanie nie jest spełniane tak, jak byśmy tego chciały. Pojawia się również, gdy stracimy coś, do czego byłyśmy przyzwyczajone i brałyśmy za pewnik. Gdy coś takiego przemija. To nie chodzi o każde pragnienie, tylko o te, które nie są wyrazem ważnych dla nas wyższych wartości, głębszych tęsknot naszego serca, a jedynie chęcią zdobycia czy utrzymania jakiegoś statusu, pozycji lub które są o rywalizacji czy zwyczajnie o nawyku konsumpcji. Gniew staje się również nieświadomym w obliczu nadchodzących, uciążliwych czy bolesnych trudności, gdy nie ukierunkujemy jego energii na ich rozwiązanie. I wtedy, zwłaszcza jeśli wystarczająco długo był powstrzymywany, zaczyna poprzez nas nieobliczalnie wybuchać, a także nasączać goryczą i wyrzutami nasze gesty, słowa, spojrzenia. I ranimy innych, i niszczymy to, co kochamy, czyli robimy dokładnie to, czego w gniewie najbardziej się obawiamy. Bądź przeciwnie, dusząc go jeszcze mocniej, zapadamy się w sobie wiecznie zmęczone, zaciśnięte, zablokowane, poirytowane, odrętwiałe i, potencjalnie w ten sposób również przywołując chorobę, ranimy siebie. Nieświadomy gniew jest z poczucia uprawnienia, z odwetu, przywiązań, ignorancji, projekcji, dawnego bólu, ze strachu i kontroli.

Drugą odsłoną tej samej energii jest tzw. gniew świadomy. Ten gniew jest również związany z pragnieniem poprawienia swojej sytuacji, ale jest to pragnienie dharmiczne, czyli takie, które wspiera harmonię praw natury, ścieżkę naszej duszy, prawdę, szeroko rozumianą miłość, cnoty. Jest o czymś większym niż niespełnieniu danego pragnienia, tylko na przykład o zagrożeniu tej cennej jakości, której to pragnienie miało być wyrazem. Jest zdrowy i dba o nasze bezpieczeństwo, o nasze granice, o właściwy kierunek i jest głosem samego serca. Jego pojawienie się jest dla nas sygnałem, że pewna nasza granica, niezależnie od jej rodzaju, została naruszona, że coś nie jest zgodne z naszą głębszą prawdą, wartością, że coś tu wymaga zmiany. On nie buzuje w nas jak ten nieświadomy, nieustannie zajmując nasz umysł i zaburzając percepcję sytuacji i zdarzeń. On po prostu pojawia się, informuje i znika. Czasem faktycznie potrzebujemy trochę czasu, by odczytać to, co chce nam powiedzieć, ale gdy to odkryjemy – również naturalnie odchodzi. On nas ożywia, ogrzewa, wzmacnia. Wnosi poczucie odwagi, sensu i – o paradoksie – głębokiego spokoju. Otwiera nasze oczy, a nie porywa i zaślepia. Jesteśmy w nim super przytomne i odzyskujemy w nim klarowność o co prawdziwie nam chodzi, jakie podjąć właściwe decyzje i działania. Świadoma ekspresja gniewu nie jest kompulsywną reakcją, ale jest niebudzącą wątpliwości odpowiedzią z o wiele bardziej rozróżniającego miejsca. Może być bezgłośna, jak spojrzenie niedźwiedzicy, gdy zbyt blisko podejdziemy do jej dzieci, lub przeciwnie – niezwykle żywiołowa, ale nigdy nie jest o zemście, o odwecie czy o zadaniu bólu. Jest o przecięciu uwikłań, rozbiciu blokad, jest o oczyszczeniu, o bezpieczeństwie, sprawiedliwości, często de facto o miłości i ruszeniu dalej. Słuszność jego ekspresji nie jest w tobie łatwa do zachwiania. Co więcej z czasem, z sytuacji na sytuację, stajesz się w nim, w jego płomieniu, co raz bardziej czysta, stabilna, precyzyjna i ugruntowana.

I jest też ten trzeci gniew i sposób ekspresji jego energii… gniew superświadomy. On już nie jest o naszej osobistej sytuacji, osobistych pragnieniach, zmaganiach czy cierpieniu. Nim także chronimy naturalne prawa, potrzeby i granice, ale już wszystkich żyjących istot. Powstaje w nas, gdy czujemy ból i cierpienie niewinnych w wyniku przemocy, wyzysku, ucisku, niewoli, krzywdy. Jest bardzo rzadki, ale jeśli zdarza ci się go doświadczać, to na pewno wiesz, że jest siłą o wiele większą niż ty sama. Wzmacnia i prowadzi ciebie wtedy, gdy stajesz w obronie słabszych, delikatniejszych, w obronie bezpieczeństwa, sprawiedliwości, prawdy, wolności czy piękna w ogóle. To jest moc naszego żaru, która może przerażająca, jeśli taka jej forma będzie potrzebna, ale która za każdym razem radykalnie wnosi pozytywna zmianę, przywraca dobro, szlachetność i harmonię w świecie. Jest najbardziej potężną formą gniewu. Jest błogosławieństwem i jest miłosnym gniewem samej Bogini.

~~~

Z perspektywy klasycznej tantry, również wedyjskiej tradycji, gniew – i każda inna emocja jak spokój, radość, czy smutek – jest właśnie uważany za boską emocję i de facto jedną z ekspresji samej Shakti. I nigdy nie ma go zbyt dużo. To, czego zwykle nam brakuje, by nie spadał w swoją nieświadomą formę, by przynosił upragnione uzdrowienie, przełom i spokój, to przede wszystkim umiejętności odczuwania, doświadczania w sobie ogromnej, z tego powodu często przerażającej nas, energii jego Shakti, bez utożsamiania się z nią i bez jej odrzucania oraz wyższej świadomości naszej kryjącej się za nim intencji.

Jak możemy to robić napiszę wkrótce… Na teraz wystarczy. Phat!

Sarna

PS: Kobiecy Warsztat Tantry dedykowany tej kobiecej mądrości to Moc Odzyskana, Moc Nazwana.

Jesteś tu po raz pierwszy? Po wiecej…