Długo dojrzewałam do tego, by wprowadzić do swojej codzienności regularną praktykę. Przygodę z kobiecą ucieleśnioną duchowością i tantrą rozpoczynałam kilkanaście lat temu ponad tygodniowymi warsztatami, mniej więcej co 1,5 miesiąca. To było bardzo mocne i intensywne, ale pomiędzy warsztatami nie praktykowałam. W efekcie, jak wiele osób, świat dzieliłam na ten warsztatowy, sięgający głębiej w esencję życia, ale jakby nierealny, i na ten codzienny, niby rzeczywisty, ale jakby płytszy.
To, co mnie powstrzymywało, to niechęć przed dyscypliną, kolejnym obowiązkiem do wykonania. A poza tym: co właściwie wtedy robić? Ponieważ klasyczne, monastyczne sposoby medytacji mnie nie przyciągały.
Aż natrafiłam na mniej więcej takie słowa: a co jeśli zadedykowanie czasu na praktykę nie jest o dyscyplinie, tylko jest wyrazem miłości dla siebie samej? I ta prosta myśl otworzyła we mnie coś nowego. I zaczęłam szukać kobiecych, bliższych mi sposobów jej doświadczania.
Kiedy piszę tę słowa, jestem właśnie po mojej praktyce. Zwykle robię ją kilka razy w tygodniu, rano, ale pora jest zupełnie dowolna. Od jakiegoś czasu nazywam ją wewnętrznie: Moja Ukochana, ponieważ mam odczucie, że właśnie wtedy ulegam prowadzeniu tej części mnie, która kocha mnie bezwarunkowo, która wie jak coś puścić, jak się rozluźnić, ukoić czy umocować…
Naturalnie mam strukturę praktyki, wybraną technikę, jak pewien rodzaj oddechu, dotyku, czy ruchu. Ale jako punkt wyjścia bądź powrotu, gdy będę potrzebowała. W trakcie nigdy nie wiem, które części mojej osobowości zapragną zaistnieć, ale po zawsze czuję jakbym wsiąkła bardziej w jakąś głębszą mądrość, tą spod codziennego zamieszania, i w spokój, co jest starszy ode mnie. Czuję obejmujące mnie ciepło, co odsłania miękkość. Odbiór codziennych wydarzeń staje się klarowniejszy. Emocje metabolizują się odsłaniając, to, co jest najważniejsze. Czasem pojawiają się nowe pomysły, rozwiązania, wskazówki. I wzruszenie, że kolejny raz byłam ze sobą niezwykle intymna.
Nie wiem czy możemy dać sobie coś potężniejszego niż te chwile, w których jesteśmy swoimi najwierniejszymi przyjaciółkami, w których oferujemy sobie prawdziwą uważność, akceptację, zrozumienie, czułość. W których obejmujemy swoje najskrytsze emocje, odczucia, sekrety i pragnienia. W których, zanim wejdziemy w relację ze światem, przypominamy sobie jak być w miłosnej relacji z wnętrzem siebie.
Z ciepłem,
Sonia Alicja
Może Cię zainteresować
Coś co możesz podarować sobie już teraz… kobiece praktyki, w których oferujesz sobie głębszą uważność, akceptację, zrozumienie, czułość. W których zanim wejdziesz w relację ze światem, przypominasz sobie jak być w miłosnej relacji z wnętrzem siebie.